Kolejny zespół wyłamujący się z konwencji klasycznego szwedzkiego death metalu. Crypt of Kerberos po nagraniu dwóch znakomitych demówek z ultra ciężkim, brudnym, walcowatym death metalem o zapachu topniejącej świecy, pomieszanym ze słodkawą wonią rozkładającego się ciała, spoczywającego w wilgotnej kamiennej krypcie, w 1993 wydał zaskakujący debiut.
Zaskakujący jak na szwedzki death metal – bo przecież w tym samym roku Pestilence ze swoimi kosmicznymi syntezatorami gitarowymi, Cynic z jazzowymi odjazdami, a Atheist z gitarami flamenco udowodniły, że death metal potrafi być bardziej niekonwencjonalny niż kiedykolwiek wcześniej.
„World of Myths” – to jednak zupełnie inne granie – progresywność ich muzyki nie polegała inkorporowaniu elementów ze skrajnie odmiennych gatunków muzycznych. Oni oparli swoją muzykę na niebanalnych i naprawdę cholernie interesujących aranżacjach oraz niesamowitej technice gitarowego grania. I to granie nie miało nic wspólnego ze współczesnymi bezdusznymi wygibasami na gryfie, które zapisuje się chyba nie tyle za pomocą nut co matematycznych równań. Wirtuozeria Crypt of Kerberos przypomina bardziej herosów gitary, których w latach 80-tych tak bardzo upodobała sobie japońska publiczność. Do tego mamy dość urozmaicone partie wokalne, które miejscami całkowicie odchodzą od death metalowej konwencji. Warto jednak podkreślić, że Szwedzi nie pogubili się w tych eksperymentach i przez cały czas trwania tej płyty pamiętają o tym, że są kapelą death metalową.
Na Youtubie ktoś napisał pod „World of Myths” „szwedzki Nocturnus” – nie zgodzę się z tym do końca – może gdy mówimy o pewnej innowacyjności, ale przecież klawisze są tu używane oszczędniej, gitarowe sola brzmią wręcz perliście a sam charakter tego krążka ma na tyle wyraźny sznyt indywidualności, że wymyka się wszelkim porównaniom.
Płyta jest w miarę łatwo dostępna w reedycji – dodatkowo jakiś czas temu wyszło wspaniałe trzypłytowe wydawnictwo „MCMXCI – MCMXCIII” zawierające zarówno pełen krążek jak i wcześniejsze dokonania tej nietuzinkowej kapeli. Fani okresu demówkowego mogę też sięgnąć po The Macrodex of War, która znakomicie go podsumowuje.
„World of Myths” – to jednak zupełnie inne granie – progresywność ich muzyki nie polegała inkorporowaniu elementów ze skrajnie odmiennych gatunków muzycznych. Oni oparli swoją muzykę na niebanalnych i naprawdę cholernie interesujących aranżacjach oraz niesamowitej technice gitarowego grania. I to granie nie miało nic wspólnego ze współczesnymi bezdusznymi wygibasami na gryfie, które zapisuje się chyba nie tyle za pomocą nut co matematycznych równań. Wirtuozeria Crypt of Kerberos przypomina bardziej herosów gitary, których w latach 80-tych tak bardzo upodobała sobie japońska publiczność. Do tego mamy dość urozmaicone partie wokalne, które miejscami całkowicie odchodzą od death metalowej konwencji. Warto jednak podkreślić, że Szwedzi nie pogubili się w tych eksperymentach i przez cały czas trwania tej płyty pamiętają o tym, że są kapelą death metalową.
Na Youtubie ktoś napisał pod „World of Myths” „szwedzki Nocturnus” – nie zgodzę się z tym do końca – może gdy mówimy o pewnej innowacyjności, ale przecież klawisze są tu używane oszczędniej, gitarowe sola brzmią wręcz perliście a sam charakter tego krążka ma na tyle wyraźny sznyt indywidualności, że wymyka się wszelkim porównaniom.
Płyta jest w miarę łatwo dostępna w reedycji – dodatkowo jakiś czas temu wyszło wspaniałe trzypłytowe wydawnictwo „MCMXCI – MCMXCIII” zawierające zarówno pełen krążek jak i wcześniejsze dokonania tej nietuzinkowej kapeli. Fani okresu demówkowego mogę też sięgnąć po The Macrodex of War, która znakomicie go podsumowuje.