Kolejna płytka wydana swego czasu przez Mystic Production na kasecie w stylistyce łączącej melodyjny szwedzki death metal z black metalem. DECAMERON dorobił się jednej demówki i jednego pełnego albumu o dźwięcznym tytule „My Shadow…”
Album ten zaliczyłbym do grona moich ulubionych krążków, jeśli chodzi o takie granie. Oczywiście melodia wylewa się z tej muzyki jak piwo z plastikowego kubka, z którym ktoś się zapuścił na koncercie pod samą scenę.
DECAMERON oprócz porywających prostych riffów i melodyjnych partii solowych, emanuje dzikością i black metalowym jadem, a to sprawia, że ich melodyka pozbawiona jest słodyczy, nie powoduje wzdęć, zgagi czy mdłości. Ich melodie są jak nutka słodkawego, cytrusowego posmaku, która pojawia się tuż po tym, gdy w kubach smakowych wygasa goryczka szlachetnego piwa. Nie jest to muzyka, którą można kontemplować godzinami i rozkładać ją na czynniki pierwsze w zeszycie w pięciolinię. To przykład prostego, melodyjnego, siarczystego black death metalu zagraną z werwą i sercem. Nie przeszkadzają ani akustyczne wstawki, ani pojawiające się czyste wokalizy – ta płyta przez cały czas swojego trwania skrzy się jak elektroda z ręku doświadczonego spawacza.