EGYPT to zespolik, który pozostawił po sobie tylko jedno demo, na którym znalazły się dwa utwory. Mowa o „Egypt” z 1992 roku. Warto jednak o nich wspomnieć bo to interesująca kapela z własnym charakterem.
Koniecznie posłuchajcie tego dema, to raptem tylko nieco ponad 10 minut. Rozbudowane utwory, stylistycznie w jakiś sposób wpisujące się w siermiężny szwedzki death metal, ale jednocześnie jakże inne. Dwa wokale, orientalna melodyka gitar (nazwa zobowiązuje) – w „Angelic Darkness” jest trochę fajnego czystego, klinicznego grania kojarzącego mi się z Atheist, orientalna partia solowa, które mogłaby zakląć kobrę, symfoniczne, monumentalne zwolnienie i deklamacje. W „The Book With No Pages” tego orientalizmu jest jeszcze więcej – ta muzyka aż skrzy się od pomysłów, zmian tempa, interesujących partii gitarowych, urozmaiconych partii wokalnych (te czystsze kojarzą mi się z Sadness). Szkoda, że ten zespół nie utrzymał się i nie rozwinął stylistyki, którą zapoczątkował. Kto wie? Może wtedy NILE z tymi swoimi nawiązaniami do starożytnego Egiptu wcale nie byliby oryginalni….
Jakby to kogoś interesowało to wspomniana wyżej demówka wyszła jako reedycja wraz z demówkami Mastication i Exhumed pod tytułem „Wicked Material Sanity” i jest dostępna chociażby w Selfmadegod za raptem 30 czy 35 zł.