HELLAVENGER to zespół z Chile, który dorobił się dwóch materiałów demo. „Lord of the Burning Abyss” ujrzał światło dzienne w 2019 roku, a „The Primordial Flame” dwa lata później.
Obie demówki zostały wydane na CD za sprawą naszej rodzimej Thrashing Madness Productions. A to jak zwykle jest gwarancją zarówno staranności wydawniczej (gruba książeczka, lakierowany papier kredowy), jak i jakości samej muzyki, bo Leszek żadnego gówna nie wydaje i stawiam dolary przeciwko orzechom, że tak pozostanie już zawsze.
Prawdą jest to co napisali na metal-archives, że HELLAVENGER gra black metal, ale moim zdaniem to black metal bardziej w duchu niż stylu. Bo granie Chilijczyków przesiąknięte jest klasycznymi wzorcami, starym mrocznym heavy o mercyfulfate’owym rodowodzie, okraszone zamaszystymi solówkami i gitarową ekwilibrystyką umykającą black metalowemu tremolo, które zawładnęło sceną w połowie lat 90. Rzekłym, że HELLAVENGER gra taki black metal, jaki grało się zanim ktoś wpadł na pomysł, że tę mroczną, gwałtowną i złowrogą muzykę należy podzielić i poupychać w porządkujące szufladki stylistyczne. Do tego pre-black metalu zbudowanego na heavy metalowych fundamentach dodano szczyptę jazgotliwego speedu i garść teutońskiego thrashu.
Materiał jest krótki, bo trwa nieco ponad 26 minut, a same demówki różnią się zarówno brzmieniem jak i sposobem stawiania stylistycznych akcentów. W „Lord of the Burning Abyss” słyszę więcej klasycznie heavy metalowych harmonii, a „The Primordial Flame” zdaje się bardziej zajadła, zwarta i kąśliwa. Wszystko podlane południowoamerykańskim temperamentem, tą dziką, nieokiełznaną furią, która cechuje tamtejszą scenę.
Prawdziwy metal, oddzielający mężczyzn od chłopców. Muzyka dla ludzie, którzy nie wyskakują przez okna z pędzącego pociągu gdy ktoś w przedziale zaczyna częstować wódką. Muzyka dla wszystkich, którzy kochają metal. Mi się słucha tych demówek wybornie i mam nadzieję jeszcze nie raz do nich powrócić.