„As Infinite Shadows of the Nightsky” fińskiego jednoosobowego black metalowego projektu to piękna i niezwykle ciekawa opowieść, która wciągnęła mnie na wiele godzin
Wiecie ile jest na świecie jednoosobowych black metalowych hord? Nie mam zielonego pojęcia, ale czasami mam wrażenie, że w Szwecji, Niemczech, Finlandii i Norwegii co trzeci długowłosy facet ma jakiś projekt. Co najmniej jeden, a bywa że czternaście. Nie sposób tego wszystkiego sprawdzić i poznać, bo jak zawsze wśród setek tysięcy projektów tylko mały ułamek niesie coś wartościowego i godnego uwagi. Na szczęście dobrą robotę odwalają za nas niektóre wytwórnie – choćby rodzima Wolfspell Records, która wyłuskuje smakowite kąski z czeluści undergroundu.
KORPITULI to „one man army” z Finlandii. Facet kryjący się tym projektem nazywa się Joonas Juntunen, ma 41 lat i bynajmniej nie debiutuje. To jeden z tych gości, którzy mają muzyczne ADHD. Aktualnie tworzy lub współtworzy jeszcze takie projekty jak Alkuharmonian Kantaja, Iku-Turso, Khanus, Nachtvrucht, Universal Disorder, i Wrathage. Krótko mówiąc, muzyczny wariat i wykolejeniec w możliwie jak najlepszych znaczeniu. Gość żyje black metalem i to na „As Infinite Shadows of the Nightsky” słychać.
Album ten wyrósł na gruncie przygotowanym w latach 90. przez zespoły takie jak Emperor, Arcturus czy Limbonic Art. Jednocześnie trudno zarzucić KORPITULI małpowanie, którejś z wyżej wymienionych kapel. Rzekłbym, że ta płyta nasączona jest duchem i klimatem tamtego dawnego black metalu. Dokonuje jednak pewnej rekonstrukcji, jakby burzyła ruiny starego zamku i z jego cegieł wznosiła całkiem nową, imponującą i monumentalną fortyfikację.
– I Am the Black Wizards – przekonywał Emperor w pierwszej połowie lat 90. i ja im wierzyłem. Odziewałem płaszcz nocy i szybowałem z Czarodziejem ponad wierzchołkami najwyższych drzew, ponad szczytami najwyższych z gór, wierząc, że rozgwieżdżone niebo skrywa tajemnice jakiegoś lepszego świata.
Dziś ten klimat w jakieś części przywołuje KORPITULI, ale jednocześnie niesie więcej – nieokreśloną tęsknotę, teatralną ekspresję, bitewny patos, narracyjną wyniosłość, melodyczną urokliwość i aranżacyjne bogactwo. „As Infinite Shadows of the Nightsky” to piękna i niezwykle ciekawa opowieść, która swym magnetycznym urokiem przykuła moją uwagę na wiele godzin. I wcale nie mam tej płyty dość. Stos nowości, które przyszły do mnie w tym tygodniu kusi i mami, a ja właśnie po raz kolejny odpaliłem KORPITULI, czując jak przyjemność obcowania z tym albumem wciąż się wzmaga.