Na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy byłem jeszcze podstawówce usilnie starałem się wkręcać kolegów w metal i polecać im odkrywane przez siebie zespoły. Pewnego razu kumpel z ławki mnie zaskoczył i polecił mi zespół, którego nie znałem. Najbrutalniejszy zespół na świecie!!!
– Masakra? Nie, nie znam – odrzekłem nieco zbity z tropu .
– Nie znasz? To niesamowicie brutalny zespół! – stwierdził kolega. – Grają tak ostro jak żaden inny! Szczyt brutalności i zezwierzęcenia!
Najbrutalniejszy zespół świata
Zacząłem mu więc na przerwie puszczać kasety Testament, Slayer, Sodom. Ale on tylko kiwał przecząco głową i odpowiadał:
– Nie, stary, to jeszcze nic. Masakra to dopiero napierdala!
Nie mogłem w nocy spać, budziłem się i myślałem o tej Masakrze. Następnego dnia wyciągnąłem jakieś zaskórniaki i po lekcjach wsiadłem na swoją zieloną kolarzówkę i udałem się w poszukiwaniu Masakry. Przeszedłem cały bazarek w moim miasteczku wzdłuż i wszerz, obmacałem setki kaset i wszędzie pytałem się o Masakrę. Panowie o Masakrze nigdy nie słyszeli, pukali się tylko w głowę, albo proponowali coś innego. Ale ja nie chciałem. Chciałem kasetę z najbrutalniejszym i najbardziej agresywnym zespołem na świecie.Chciałem Masakry!
Wreszcie odwiedziłem księgarnię muzyczną, w której często się zaopatrywałem i już bez większej nadziei zapytałem o Masakrę, powoli planując podróż do Warszawy.
Pan z brodą wyciągnął jednak spod lady kasetę z Taktu, na której ujrzałem rycerza w dymiącej zbroi i logo „Massacra”.
Masakra niejedno ma imię
Zakupiłem pośpiesznie kasetę i pognałem do domu, gdzie czekał na mnie jednogłośnikowy magnetofon i walkman, którego ze sobą nie wziąłem, bo zakup kasety na tyle mnie zrujnował, że nie miałem już pieniędzy na nowe baterie.
Wkrótce dowiedziałem się, że zespołów o takiej nazwie jest sporo i cholera wie, którą Masakrę mój kolega miał na myśli. Kupiłem „From Beyond” amerykańskiego Massacre, która ujęła mnie swoim ciężarem. Kupiłem dziki i nieokiełznany debiut „Reqviem” kolumbijskiej Masacre, ale właściwie i ona nie pasowała mi do opisu mojego kolegi. Pomyślałem, że dla jego niewprawionego ucha każdy z tych zespołów mógł być szczytem brutalności i zezwierzęcenia.
Dla mnie najlepsza francuska MASSACRA. Trzy pierwsze płyty z zaznaczeniem, że im dalej tym (nieznacznie) gorzej, a debiut to istne arcydzieło europejskiego death/thrash.