Ostatnio z kolegą rozmawiałem o tym, że niektóre płyty paskudnie się zastarzały, a inne nie dość, że wciąż są aktualne to z czasem jeszcze wyszlachetniały. Doszliśmy do zgodnego wniosku, że brzydko starzeją się często te płyty, które w chwili premiery wydają się nowatorskie i nowoczesne. Są jednak wyjątki – choćby Nocturnus – The Key. Album, który 25 lat temu mógł szokować, a dziś po ćwierćwieczu, który upłynął od jego premiery wciąż broni się znakomicie
Miałem na Stadionie X-lecia takiego ukraińskiego Romka. Facet sprowadzał licencyjne wydania płyt, wydawanych zza wschodnią granicą przez wytwórnie takie jak Irond, Cd-Maximum czy Musik Soyouz. Któregoś dnia miał odłożone dla m.in. NOCTURNUS – The Key.
Skitrane miał to w plecaku i strasznie się bał, żeby mu policja nie zwinęła. Schodziliśmy więc zwykle z „korony” i kierowaliśmy się za pobliski szalet, w którym za złotówkę można było odcedzić kartofelki lub ukręcić makowczyka. Za kiblem były krzaki, w których Roman uroczyście otwierał swój plecak, a stado spoconych i obślinionych facetów macało płyty w poszukiwaniu wydawnictw, które często u nas albo były niedostępne na CD, albo w jakiś zaporowych cenach.
Skitrane miał to w plecaku i strasznie się bał, żeby mu policja nie zwinęła. Schodziliśmy więc zwykle z „korony” i kierowaliśmy się za pobliski szalet, w którym za złotówkę można było odcedzić kartofelki lub ukręcić makowczyka. Za kiblem były krzaki, w których Roman uroczyście otwierał swój plecak, a stado spoconych i obślinionych facetów macało płyty w poszukiwaniu wydawnictw, które często u nas albo były niedostępne na CD, albo w jakiś zaporowych cenach.
Tym razem byliśmy sami. Chrzęst suwaczka, odkrywamy wieko plecaczka i moim oczom ukazuje się stos płyt – bez pudełek, a samych folijkach. Od razu capnąłem NOCTURNUS, ale przeglądam jeszcze pozostałe albumy.
Wtem!
Słyszymy za plecami czyjeś kroki. Romek przerażony odwraca głowę czy to przypadkiem nie mundurowi, ale nie… uf! To jakaś dziewczyna zapuściła się w te krzaki za szaletem. Stoi do nas tyłem w oddaleniu jakiś pięciu metrów i patrzy gdzieś przed siebie jakby kogoś wypatrywała lub na kogoś czekała. Już chcemy powrócić do lubieżnej czynności przeglądania płyt, a tu bach! dziewczyna jednym płynnym ruchem ściąga spodnie razem z majtkami i wypina się w naszym kierunku. Przerażeni patrzymy na siebie. Chcemy odchrząknąć, kaszlnąć, ale zasycha nam w gardle bo w tym momencie z kształtnych pośladków wysuwa się równie kształtna, brązowa kupa.
– Wiem o co miałem zapytać… – mówię nagle do Romka. – Nie sprowadziłbyś mi pierwszej płyty Defecation?
Dziewczyna słysząc głos, błyskawicznie prostuje się jednocześnie naciągając spodnie. Odwraca się gniewnie i rzecze w te słowa:
– Kurwa! Chuje jebane! Nie macie gdzie chodzić?
– Pierdol się – odpowiada przytomnie Romek. – Nie masz gdzie srać? Jeszcze tego brakowało, żebym płyty w jakieś gówno włożył.
– Kurwa! Chuje jebane! Nie macie gdzie chodzić?
– Pierdol się – odpowiada przytomnie Romek. – Nie masz gdzie srać? Jeszcze tego brakowało, żebym płyty w jakieś gówno włożył.
Dziewczyna bez podcierania tyłka oddala się od nas, a ja płacę za „The Key” i żegnany zapachem świeżego kału opuszczam nasze płytowe zacisze. Od tamtej pory zawsze gdy Romek kładł swój plecak z płytami to najpierw długo i uważnie lustrował trawę.
O samej muzyce tym razem nic – wszyscy poważni słuchacze „The Key” znają na wskroś, a pozostali mogę sobie kliknąć w poniższy link i posłuchać jednej z najlepszych płyt w historii death metalu i jednej z nielicznych, którym klawisze służą.