Wrzuciłem sobie dziś bootleg z podle brzmiącym materiałem nagranym przez pewnego pana, o którym nie wszędzie można pisać i mówić. Nie jestem też pewien, czy można publikować jego zdjęcia dlatego na wszelki wypadek się zabezpieczyłem 😉
Wracając jednak do samej muzyki – bo tak naprawdę tylko ona w kontekście owego pana mnie interesuje – po ponad 25 latach nabieram absolutnej pewności, że ów pan nagrał absolutnie najwspanialsze rzeczy w dziejach całego gatunku. W tych ponurych dźwiękach, opętańczych melodiach i zdawałoby się na pozór prostych rytmach zawarł całą istotę black metalu. A najłatwiej uzmysłowić to sobie gdy słucha się tych utworów właśnie w takich podłych jakościowo wersjach, pozbawionych wokali (pierwsze trzy na tej płycie) – surowych i naturalistycznych brzmieniowo. Wtedy docieramy do esencji, nagiej duszy emocjonalnego przekazu, który w warunkach studyjnych zostaje wzmocniony brzmieniem i wokalną ekspresją.
„Zagubiona mądrość” w tym spartańskim, przyciszonym brzmieniu – jest jak kobieta pozbawiona efektowej kreacji i makijażu, widziana w świetle dnia. Dopiero wtedy tak naprawdę możemy ocenić jej prawdziwą urodę i wdzięk. Współcześnie nagrywane płyty często przypominają zdjęcia dziewczyn z Instagrama przepuszczone przez dziesiątki filtrów, upiększających, wygładzających, wyszczuplających, wcinających talię, powiększających piersi, wybielających zęby i zmieniających kolor oczu.
Skąd umiłowanie do prosty dźwięku i brudnego brzmienia w black metalu? Bo właśnie z tej brzydoty wyłania się prawda, a z prawdy piękno. To słychać w muzyce tego pana – tu nie ma żadnych kuglarskich sztuczek, żadnego szachrajstwa – „Zagubiona mądrość” czy „Zaklęcie zniszczenia” to utwory tak proste, że można by nauczyć je grać nawet szympansa. Mało szympansa, sam pewnie mógłbym się ich nauczyć. Ale cóż z tego skoro w tej prostocie jest tak potworna siła, że rzuca słuchaczem o podłogę i każdym dźwiękim wbija go coraz mocniej w ziemię. Te dźwięki wysysają duszę i wtłaczają w nią ciemność. Podczas gdy inne zespoły poruszają się po rubieżach owej ciemności, B. nie tyle stoi w jej środku, co sam stanowi jej istotę.