No niestety – tego się obawiałem EXUMER zagrał wczoraj dobry koncert. Po prostu przyzwoity, dostateczny, miejscami porywający, ale nic więcej. Nie da się go zupełnie porównać z ich poprzednim występem w Progresji. Tamtego dnia w 2010 wydarzyło się coś niepowtarzalnego – może to kwestia układu gwiazd, może właściwej wilgotności powietrza lub chwilowej zmienności magnetyzmu ziemi. Nie wiem i pewnie nigdy się tego nie dowiem. Wiem jedno – Niemcy wczoraj nie powtórzyli najlepszego thrash metalowego koncertu mojego życia
Przede wszystkim brzmienie nie dopisało – to prawda, że z upływem czasu nieco się poprawiło, ale nie było nawet w połowie tak powalające jak w 2010 roku. Wówczas te gitarowe riffy brzmiały potężnie i mocarnie – smagały uszy jak bat Leoncia niewolnicę Isaurę, w pamiętnym brazylijskim serialu. Wczoraj gitary grały, ale górował nad nimi łomot perkusji, który przypominał odgłos odkładanych hantli w osiedlowej siłowni. Mem Von Stein nadrabiał charyzmą, zachęcał do młyna, zarządził ścianę, młodzi kindermetalowcy reagowali na jego gesty jak bile na ruch kijem wytrawnego bilardzisty. Cóż jednak z tego, skoro muzyka nie wybrzmiewała z takim impetem jak sześć lat temu?
Ludzi niewiele, bliżej do tragedii frekwencyjnej niż do tłumów. Sześć lat temu ponoć przyszło 88 osób (wiarygodne źródło, ale wierzyć mi się nie chce bo pamiętam, że grali na dużej scenie i mógłbym przysiąc, że brykałem pod nią w pokaźniejszym niż wczoraj tłumie).
Starej gwardii niewiele – głównie młoda ekipa, ludzie których na świecie jeszcze nie było gdy EXUMER wydawał swoje dwie pierwsze płyty. No ale im się chciało i przyjść i pobrykać. No i brawo za kondycję dla tych kilku dziewczynek, które skakały pod sceną jak pasikoniki przez cały, ponadgodzinny koncert, mając na twarzach wypisane takie przejęcie i ekscytację jakby naprawdę tę muzykę lubiły i rozumiały.I bywały chwile gdy w pogo było więcej dziewcząt niż chłopców.
Niemcy oprócz klasyków z dwóch pierwszych albumów, zagrali sporo z przedostatniej płyty ” Fire & Damnation”, mniej ale też kilka z ostatniej. Nieźle te kawałki zabrzmiały i nawet obiecałem sobie, że oprócz tego iż zakupię ich tegoroczne działo, to wrócę sobie do poprzedniczki i dam jej kolejną szansę.
Mieli oczywiście w sprzedaży ostatni krążek, ale cena wynosiła 20 zł drożej niż w ofercie Mystica (która umówmy się, również do specjalnie promocyjnej nie należy). Dziwi mnie polityka cenowa zespołów, które sprzedają płyty podczas koncertów – teoretycznie bez pośredników, bez kosztownej dystrybucji, a prawie zawsze jest sporo drożej niż w sklepie.
Supportów niestety nie widziałem – nie z wyrachowanie czy lekceważenia, ot w pracy mi się przeciągnęło i dałem radę dojechać dopiero na sam EXUMER. Zresztą, wy smacznie śpicie, a ja po koncercie wróciłem i kończę jeszcze robotę 🙁