GOD MACABRE: lekcja szwedzkiego death metalu

    0

    – Dawno dawno temu, w pierwszej połowie lat 90-tych grupa młodych Szwedów ….no zgadnijcie w jakim studiu? – pytam i rozglądam się po klasie.
    – Sunlight Studio proszę pani – odpowiada Krzyś, malec z długimi włosami i w za dużej koszulce z logiem Entombed na wątłej piersi.

    – Bardzo dobrze, cieszę się, że uważałeś podczas wcześniejszych 30 lekcji o szwedzkim death metalu – chwalę ucznia, siadam za biurkiem, wyjmuję drewnianą fajkę nabitą aromatycznym tytoniem. Podpalam zaciągam się, wciskam „Play” i zaczynam opowiadać:

    – GOD MACABRE powstało na gruzach MACABRE END, które na początku lat 90-tych zarejestrowało trzy – co tu ukrywać – zajebiste utwory.
    
- Tak proszę pani, wiemy – krzyczy Ola z ostatniej ławki. Słodka blondyneczka z warkoczykami i tatuażem GRAVE na szyi. 
    – Babcia kupiła mi pod choinkę reedycję „The Winterlong” i tam są te utwory jako bonusy. 
    
- No dobrze – uśmiecham się dobrotliwe, nie bez dumy. – To powiedzcie mi dzieci, co wyróżnia GOD MACABRE na tle innych zespołów z tamtych lat. 
    
- Piwnica, mrok, ciężkostrojone gitary i niski growling – mówi Grześ, pulchny chłopczyk z pierwszej ławki w koszulce CREMATORY. 
    
- Dobrze kombinujesz, ale to elementy, które raczej są wspólnym mianownikiem dla szwedzkich zespołów death metalowych – zaciągam się fajką i wypuszczam z nosa dym, który formuje się w napis „doom”. 

    Widzę jak Jacusiowi – wysokiemu chłopcu w wikingowskim hełmie z rogami zabłysnęły oczy. Jacuś ma autyzm i jeszcze nigdy nie wypowiedział żadnego słowa. 
    
- Doomowy ciężar, nieśpieszne tempa, akustyczne wtręty gitarowe i dość śmiałe użycie instrumentów klawiszowych – wyszeptuje, po czym zakłada słuchawki, odpala kasetę z debiutem UNLEASHED i wpatrując się tempo w ścianę odcina się od rzeczywistości. 

    – Tak moje dzieci! – podrywam się z krzesła. – Ten doomowy ciężar, te miażdżące zwolnienia, ten duszny klimat przesądzały właśnie o oryginalności GOD MACABRE. Miejscami ta muzyka jest niesamowicie klimatyczna i melodyjna, ale innym razem gdy następuje zmiana tempa, wchodzi solo, a potężne przejście perkusji gniecie swoim ciężarem to na myśl mogą przyjść wczesne dokonania…
    
- Autopsy! – słyszę głos spod ściany. 
    To Antoś. Na czole ma wypalony odwrócony krzyż a na koszulce motyw z debiutu Deicide.
 Kiwam głową z dezaprobatą. 
    
- Antoś! Twoja klasa o profilu amerykańskiego death metalu ma teraz w-f. Znów pomyliłeś klasy! – patrzą na niego karcąco, ale nie bez sympatii. 
    A może w przyszłym roku wziąć wychowawstwo w jego klasie? – zaczynam się zastanawiać. I wtedy rozbrzmiewa dzwonek. Dzwoni tak głośno, że zaczyna zagłuszać GOD MACABRE. Otwieram oczy i wyłączam zegarek leżący na szafce obok łóżka w mojej sypialni. Jest szósta rano, trzeba szykować się do pracy. Z ucha wypadła mi słuchawka.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj