Moi drodzy – dziś są 54 urodziny Petera Steele’a. Świeczek z urodzinowego tortu nie zdmuchnie bo pięć lat temu postanowił zająć miejsce Lemmy’emu przy samym barze. W knajpie, w której dziś wciąż przesiaduje Quorthon, Hanneman pije do lustra, Dio gra na pianinie, Kurt Cobain trzyma kartkę z napisem „Nie strzelać do pianisty”, a Lolo Ferrari tańczy na rurze.
W pamięci większości fanów Steele pewnie na zawsze pozostanie mrocznym młodzieńcem o posępnym obliczu, śpiewającym głębokim głosem prowokujące teksty o erotycznym zabarwieniu. Ja go jednak chyba bardziej zapamiętam jako jajcarza (nie, nie przez sesję do Playgirl) – gościa z poczuciem humoru nie tyle balansującym na pograniczu dobrego smaku co śmiało go przekraczającym.
Uwielbiam dzikość, bestialstwo i bezkompromisowość CARNIVORE. Kocham wczesną twórczość TYPE O NEGATIVE – brudną, perwersyjną i cudownie autoironiczną. Nawet na tych „Krwawych pocałunkach”, które komercyjnie wyniosły ich na wyższy poziom, oprócz teledyskowych hitów dla mrocznych dziewcząt są przecież utwory tak piękne jak „Kill All the White People” czy „We Hate Everyone”. Bo Type O Negative grali nie tylko oryginalną muzykę, oni oryginalni po prostu byli.
Lubię ich późniejsze płyty, ale nie aż w tak bardzo. Do jesiennej i ciepłej „October Rust” wracam bardzo rzadko, a późniejsze mroczniejsze i cięższe „World Coming Down” oraz „Life Is Killing Me” dotąd nie podbiły mojego serca.
Uwielbiam natomiast ich ostatnią „Dead Again” – nie tak oczywistą, zagraną z luzem i polotem o nieco beatlesowskim zabarwieniu.
Z optymizmem patrzyłem w przyszłość Type O Negative. Peter Steele postanowił jednak znów być niekonwencjonalny i zrobić coś na przekór wszystkiemu. Wziął i sobie umarł w pizdu nie dożywając nawet pięćdziesiątki.
A poniżej macie link do utworu, który chyba każdy z nas kiedyś coverował – niezależnie od talentu i umiejętności muzycznych.
Znam trzy pierwsze płyty TYPE'O'NEGATIVE czyli "Slow, Deep and Hard", "The Origin of the Feces" i "Bloody Kisses", ale nie jestem specjalnym fanem. Zbyt gotyckie to dla mnie. CARNIVORE natomiast uwielbiam. Utwory takie jak: "World Wars III and IV", "Jesus Hitler" czy "The Subhuman" z demówki należą do najlepszych jakie słyszałem w życiu.
Oczywiście śmierć Petera to niepowetowana strata, ale dla mnie szczególnie w kontekście koncertowej reaktywacji CARNIVORE. Była szansa zobaczyć na żywo, a w moich marzeniach na horyzoncie majaczył nawet trzeci album…
Swoją drogą nasuwa mi się jeszcze jedna rzecz – jak bardzo muzyka metalowa rozmienia się na drobne, skoro w latach 80. tak genialne, kompletne i skończone kompozycje jak wspomniany powyżej "Człekokształtny" kończyły na materiałach demo i nawet nie trafiały na żadną płytę. Wielu współczesnych twórców podpisałoby pakt z Diabłem, żeby mieć w swoim dorobku choć jedną perłę tego kalibru.