Opublikowanie plakatu zwiastującego przyszłoroczną edycję najlepszego festiwalu metalowego na świecie Black Silesia Open Air, z jednej strony spowodowało niepohamowaną radość fanów metalowego podziemia, z drugiej zaś lekką konsternację mniej wtajemniczonych. „Nic nie znam”. „Nie można rozczytać logotypów tych zespołów”.
Tak się składa, że logotypy bez trudu odczytałem, a na dodatek posiadam wszystkie płyty zespołów, które zagrają w przyszłym roku w grodzie w Biskupicach. Skład oceniam jako morderczy! Największymi wydarzeniami osobiście są dla mnie koncerty COUNTESS i NECRODEATH. Szczególnie COUNTESS jest dla mnie bardzo ważnym zespołem i powiem szczerze, że nawet nie marzyłem o tym, że kiedyś będzie mi dane ujrzeć ich na scenicznych deskach. Black Silesia nie tylko spełnia moje koncertowe marzenia, ale odgaduje takie, których nie zdążyłem jeszcze zwizualizować i zwerbalizować. Mocnych punktów w festiwalowym harmonogramie jest jednak więcej – zarówno kultowych, legendarnych zespołów, jak i mniej znanych kapel, których koncerty mogą okazać się prawdziwymi perełkami.
SABBAT
Japoński zespół, który istnieje od 1984 roku. Dla mnie to jeden z najważniejszych zespołów black metalowych, wprowadzający w jadowite diabelskie granie sporą dawkę orientalnego posmaku oraz klasycznych thrash- i heavy-metalowych zagrywek. Na żywo widziałem ich raz, w tym roku w Katowicach. Relację z tego wydarzenia zamieściłem w Zinie Patronów Marii Konopnickiej. Dziś SABBAT to dla mnie zespół ponadgatunkowy – oryginalny, niepowtarzalny, zjawiskowy. Zobaczenie ich w Byczynie to jedno z moich największych marzeń.
Ulubiona płyta: „Karmagmassacre” (2003)
ONSLAUGHT
Brytyjski zespół thrash metalowy wywodzący się ze sceny hardcore punk. Płyty poreaktywacyjne są moim zdaniem bardzo przyzwoite, natomiast te z lat 80. to rewelacyjne klasyki. Thrash metalowe pomniki, którym regularnie oddaję cześć. Na żywo miałem okazję zobaczyć ONSLAUGHT kilkukrotnie i nie mam wątpliwości, że to idealny zespół do zagrania w grodzie na najlepszym festiwalu metalowym na świecie.
Ulubiona płyta: „Power from Hell” (1985)
SEXTRASH
Brazylijski, legendarny death-thrash-metalowy zespół, którego początki sięgają 1987 roku. Nawiedzony, dziki, złowieszczy, brutalny, perwersyjny. Ich debiut zrobił na mnie piorunujące wrażenie, mimo że poznałem go blisko dekadę po premierze. To jedna z najlepszych rzeczy, jakie zrodziła brazylijska scena – idealnie oddająca diabelski, południowoamerykański, ognisty klimat zespołów wydawanych przez Cogumelo Records. Na żywo widziałem ich raz i było rewelacyjnie. Na zakończenie koncertu brawurowo odegrali „Ace Of Spades”. Mam nadzieję, że tak samo zrobią w Byczynie.
Ulubiona płyta: „Sexual Carnage” (1990)
METALUCIFER
Japońska grupa założona przez członków Sabbat w hołdzie klasycznemu heavy-speed-metalowemu graniu. W założeniu nie miało to być nic oryginalnego, ale zupełnie paradoksalnie Metalucifer okazał się w swojej nieoryginalności bardzo oryginalny. Trochę taki „zespół-mem”, doprowadzający metalowe archetypy do granic absurdu. Skłamałbym, twierdząc, że regularnie wracam do ich płyt, ale na żywo widziałem ich raz i powiadam Wam – ta muza żre ze scenicznych desek przeokrutnie.
Ulubiona płyta: „Heavy Metal Chainsaw” (2001)
IMPURITY
Brazylijski zespół black metalowy, który istnieje od 1988 roku, a debiutował albumem „The Lamb’s Fury” w 1993. Surowe, odrażające i obskurne granie o estetyce i brzmieniu, które raczej wykluczały większą popularność. Sam poznałem ten zespół ze sporym opóźnieniem, ale zdarza mi się do nich powracać i pławić w ich klimacie. Sporo radości dała mi ostatnia płyta „Satan’s Will Be Done” wydana w 2020 roku. Na żywo nigdy Impurity nie widziałem, więc tym bardziej cieszę się, że będę miał okazję właśnie w takich okolicznościach.
Ulubiona płyta: „Into the Ritual Chamber” (1996)
COUNTESS
Może historycznie nieistotny, może szerzej nieznany, ale dla mnie absolutnie jeden z ulubionych zespołów black metalowych wszech czasów. Pisałem zresztą o Holendrach w Zinie Patronów Marii Konopnickiej, przedstawiając te „mniej oczywiste zespoły black metalowe lat 90.”. Perspektywa zobaczenia po raz pierwszy na żywo tej kultowej formacji jest dla mnie największym wydarzeniem przyszłorocznej edycji festiwalu i jednym z najważniejszych koncertowych wydarzeń ostatnich lat.
Ulubiona płyta: „Holocaust of the God Believers” (2005)
GOAT SEMEN
Black-death-metalowa formacja z Peru, parająca się bezlitosnym, barbarzyńskim death-black-metalem hołdującym klasykom z Cogumelo Records. Jednocześnie niesie bezlitosną nawałnicę dźwięków urozmaiconą thrash-metalowymi riffami. Zespół istnieje od 2000 roku, ale pełen studyjny debiut wydał dopiero w 2015 roku. Poza tym ma na koncie sporo splitów, dwie demówki i aż pięć albumów koncertowych. W tym roku wyszła znakomita EP-ka pod wymownym tytułem „Fuck Christ”. Na żywo widziałem Peruwiańczyków dotąd raz z kolumbijską Masacre – było średnio, ale uważam, że mają potencjał, by zagrać dużo lepszy koncert. A gdzie, jeśli nie w Byczynie?
Ulubiona płyta: „Ego Svm Satana” (2005)
WITCH CROSS
Duński zespół heavy metalowy, który został powołany do życia w 1982 roku, a dwa lata później wydał wyśmienity album „Fit for Fight”. Naprawdę świetna płyta zarówno instrumentalnie, jak i wokalnie. Poznałem ją dopiero na początku XXI wieku, ale powracam do niej z dużą przyjemnością. Ciekawostką jest, że album ten został nagrany w tym samym studiu i zmiksowany przez tego samego gościa, co pierwsze dwa albumy Mercyful Fate. Po latach niebytu Witch Cross powrócił na scenę dopiero w 2011 roku i uraczył nas kolejnymi dwoma krążkami wypełnionymi solidnym heavy metalem. Na żywo widziałem ich raz i zrobili na mnie piorunujące wrażenie.
Ulubiona płyta: „Fit for Fight” (1984)
BESTIAL RAIDS
Bestialski death-black-metal wyrosły na glebie, którą swą mazistą posoką użyźniły kanadyjskie zespoły jak Blasphemy czy Conqueror. Kielczanie założyli zespół w 2003 roku (jak ten czas leci) i dorobili się dotąd trzech albumów studyjnych, czterech demówek i pięciu splitów. Dziś praktycznie już nie istnieją – ta niespodziewana reaktywacja obyła się tylko na potrzeby dwóch festiwali – Black Silesia Open i Air oraz austriackiego House of Holy. Na żywo widziałem Bestial Raids kilkukrotnie i za każdym razem były to totalne wybuchy sonicznej przemocy i kontrolowanego chaosu. Jest szansa, że w Byczynie zabrzmią tak spektakularnie, że wnukom będę o tym koncercie opowiadał.
Ulubiona płyta: „Reversed Black Trinity” (2007)
NECRODEATH
Jeśli ten włoski zespół nie zasługuje na miano „kultowego”, to nie wiem, który zasługuje! Istnieją na scenie od 1985 roku i – jeśli dobrze policzyłem – mają na koncie 13 płyt studyjnych. Zaczynali od obskurnego black/death/thrashu, następnie zmierzając ku bardziej wyrafinowanym thrash-metalowym brzmieniom, ale nie tracąc przy tym agresji, wściekłości i swoistej zajadłości. Nigdy nie widziałem ich na żywo! Koncert Necrodeath jest moim kolejnym marzeniem koncertowym, które będę mógł spełnić w Byczynie.
Ulubiona płyta: „Fragments of Insanity” (1989)
SODOMIZER
Brazylijski thrash-speed-black-metal założony pod koniec lat 90. Chłopaki mają na koncie pięć albumów studyjnych, z których żaden nie stał się dziełem epokowym, ale każdy przynosi masę radochy, przepięknie łącząc chwytliwe heavy-metalowe riffy, thrash-metalową zadziorność i black-metalową surowiznę. Gdy myślę o Byczynie, to w pierwszej chwili przychodzą mi do głowy takie zespoły jak właśnie Sodomizer – bezpretensjonalne, emanujące radością grania i rockandrollowym, lekko pijackim feelingiem. Na żywo będę miał przyjemność zobaczyć ich po raz drugi. Grali już w Byczynie w roku 2019.
Ulubiona płyta: „The Dead Shall Rise to Kill” (2007)
VENEFIXION
Francuski zespół death metalowy, który powstał w 2013 roku. Po demówce, EP-ce i udanym splicie z belgijskim Possession wydali świetny debiut, który od razu zakupiłem na CD. Intensywny, powalający death metal w duchu końca lat 80., kiedy Morbid Angel nagrywali „Altars of Madness”, Sadistic Intent szykowali się do debiutu, który nigdy nie nastąpił, a Necrovore zachwycali swoimi demówkami.
Ulubiona płyta: „A Sigh from Below” (2021)
INTRANCED
Młody amerykański zespół, który po dwóch EP-ekach doczekał się pełnego albumu dopiero w tym roku. Chwytliwy, melodyjny heavy metal, w którym słychać zarówno inspiracje wczesnym Def Leppard, jak i Thin Lizzy. Teksty utworów są zarówno po angielsku, jak i po hiszpańsku. Teoretycznie zespół, który w Byczynie może zostać skazany na pożarcie, ale w praktyce – mogą też sprawić miłą niespodziankę.
Ulubiona płyta: „Muerte y metal” (2024)
VISTERIA
Jednoosobowy projekt warszawianki – Hönoraty, określany jako speed metal/punk, którego demo niedawno ujrzało światło dzienne za sprawą Godz ov War Productions. Włączyłem z ciekawości i dostałem po łbie energetycznym, chwytliwym graniem z charyzmatycznym kobiecym wokalem. Na żywo może zakończyć się tańcem pijanego Wita, przy którym pogubię buty i połamię nogi.
Ulubiona płyta: jeszcze przede mną.