PAN.THY.MONIUM: Ponad obłokami

    0

    Uwierzcie mi, napisać ok. 10 tys. znaków o twórczości Pan.Thy.Monium, a później stracić wszystko przez awarię wtyczki w Firefoxie… potrafi wkurzyć!

    No ale dla Was to może i lepiej bo teraz będzie krócej, a ponoć nie ma tekstów, które skrócone o połowę nie zyskałby na wartości 🙂 

    Rok 1992 – absolutnie powalający debiut Pan.Thy.Monium, umykający wszelkim porównaniom i stereotypom.

    Niepokojące cykanie zegara (on zresztą nie raz w ich twórczości powróci) i ponad 20 minutowy otwieracz. Na początku wchodzi klasyczny, szwedzko brzmiący riff, który szybko zostaje zdominowany przez meandrującą gitarę solową. Gdy usłyszałem to po raz pierwszy z mojego kaseciaka to przez moment myślałem, że niechcących jednocześnie włączyłem dwie kasety i z głośników dobywają się w tej samej chwili dwa różne utwory (na moim magnetofonie to było możliwe). 🙂
    Debiut Pan.Thy.Monium to muzyka pełna kontrastów i zaskakujących zagrywek – brutalny i potężny, z porywającymi ciężkimi riffami, klawiszowymi wyciszeniami, partiami wiolonczeli, saksofonu (niektóre o charakterze iście jazzowej improwizacji), organów i frapujących gitar, które miejscami grały w tak dziwny i powykręcany sposób, że czegoś podobnego nie słyszałem wcześniej nie tylko w death metalu, ale w metalu w ogóle. Miałem wrażenie, że te wszystkie urozmaicenia nie miały na celu ułagodzić i oswoić tego death metalowego potwora, ale wręcz przeciwnie – wprowadzić go na wyższy stopień ekstremalności.
    „Dawn Of Dreams” to death metalowy smok z wieloma głowami, z których nie każda zionie ogniem. Przyznać jednak trzeba, że śmiercionośny ogień dominuje i mimo mnogości smaczków i elementów z innej bajki – to wciąż muzyka ekstremalna wpisująca się w ramy death metalu.
    Cudowna płyta!
    O innych płytach Pan. Thy. Monium napiszę innym razem – bo dziś już raz pisałem i od nowa mi się nie chce

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj