MEGASLAUGTER należy do grona tych nieco zapomnianych zespołów, którym udało się dorobić nie tylko materiałów demo, ale i pełnego krążka. Debiut – „Calls from the Beyond” – ukazał się w roku 1991 za sprawą kultowej francuskiej Thrash Records.
Niestety wyszedł tylko na winylu i przez wiele lata był naprawdę ciężko dostępny. W ciągu ostatnich kilkunastu lat pojawiło się kilka oficjalnych i nieoficjalnych wznowień tego materiału, więc nie powinno być problemu żeby się w niego zaopatrzyć. Zresztą, jest na Youtube co i tak pewnie zaspakaja 99,99 zapotrzebowania na twórczość MEGASLAUGHTER 🙂
Choć zespół pochodzi z Goeteborga nie ma nic wspólnego z melodyjnym death metalem. MEGASLAUGTER to obskurny, piwniczny death metal w stylu wczesnego ENTOMBED czy CARNAGE z typowo szwedzkim mieleniem gitar, topornymi, acz chwytliwymi riffami i wokalistą, któremu w przegniłem krtani zalęgło się robactwo. Co ciekawe w muzyce MEGASLAUGTER słychać też trochę amerykańskiej szkoły grania spod znaku AUTOPSY (gdyby nie oni to w ogóle nie wiadomo jakby wyglądał szwedzki death metal), OBITUARY, czy nawet selektywnych, rytmicznych riffów i punkowych przyśpieszeń mogących przywodzić dalekie skojarzenia ze wczesnym BOLT THROWER czy NAPALM DEATH.
MEGASLAUGTER nie był zespołem ani ważnym, ani wybitnym, niemniej jednak do „Calls from the Beyond” wracam dość regularnie – bo to kawał porządnego szwedzkiego grania brzmiącego tak jak powinien brzmieć prawdziwy death metal – ciężko, mrocznie i ohydnie.