Phalanx Inferno – The Age of Anti-Aquarius

0

Debiutanckie MCD Phalanx Inferno zostało wydane przez polską wytwórnię Godz OV War dokładnie w tym samym czasie co MCD Niemców z Bestial Warfare. Amerykanie również grają muzykę na pograniczy death i black metalu, ale na tym podobieństwa się kończą. O ile Bestial Warfare stawiają na szybkość, furię i intensywność popartą ciężkim, miażdżącym brzmieniem, tak Phalanx Inferno wydaje mi się nieco bardziej przestrzenne i diaboliczne, składającej hołd starej amerykańskiej scenie death metalowej. Sporo tu melodyjnych zagrywek (szczególnie w instrumentalnym, wielowątkowym „Pride…Carnality…Enlightenment”), a nawet zamaszystych partii solowych („Renewed Ultra-Violence”).

Nic odkrywczego, nic zadziwiającego, ale jednocześnie kawał naprawdę solidnego grania z muzyką, która równie dobrze mogłaby zostać nagrana trzydzieści lat temu, jak i przypuszczam też – za trzydzieści lat i cieszyłaby równie mocno. Oprócz materiału autorskiego na MCD znalazł się jeszcze cover utworu Celitc Frost z płyty „Cold Lake”. No nie, wiadomo, że to niemożliwe – panowie wzięli na warsztat „Jewel Throne” z debiutu Szwajcarów.

To MCD nie jest dziś absolutnie niczym wielkiem, ale przypuszczam, że gdybym taki materiał odkrył w czeluściach undergroundu w 1993 roku to zabrudziłbym bieliznę i dziś mówiąc o nim używałabym przymiotnika „kultowy”. Właśnie takie wydawnictwa potwierdzając absolutną potęgę współczesnej sceny metalowej – przechodzą cicho, niezauważone i niepozorne – bo w istocie przecież nie wnoszą żadnej nowej jakości. Jednocześnie emanują niczym nieskalanym ponadczasowym duchem undergroundu, który sprawia, że najbardziej zagorzałym fanom gatunku szybciej biją serduszka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj